I żeby ktoś drżenie to w końcu ukoił.
I rozluźniły się w końcu mięśnie powoli.
I żebym w kalambury z lustrem nie grał już tyle.
I żeby wokół mnie chociaż przez jedną chwilę
kręciła się Ziemia w swych nagle mniej obojętnych turach.
I żebym przestał się czuć jak czarna dziura.
I gdyby tak wreszcie przecież się stało,
Wiesz, czasem myślę co by ze mnie zostało.
Żyjesz i jesteś meteorem
lata całe tętni ciepła krew
rytmy wystukuje maleńki
w piersiach motorek
od mózgu biegnie do ręki
drucik nie nerw
Jak na mechanizm przystało
myśli masz ryte w metalu
krążą po dziwnych kółkach
(nigdy nie wyjdą z tych kółek)
jesteś system mechanicznie doskonały
i nagle się coś zepsuło
Myśli proste falują,
światy zaćmiewa wichura
gdzie wiatr dmie - gasną latarnie
trąba w ciemności ponura
i wołasz
MÓJ GŁOS JEST SŁABY,
PROSZĘ ODPOWIEDNIO NAGŁOŚNIĆ.
Otóż i jesteś umarły
w mechanizmie poruszają się
kółka, ale nie te
przez zepsucie się małej sprężynki
spadłeś piękny meteorze
na zupełnie inną planetę